Problem, który spędza sen z powiek wielu właścicielkom i właścicielom szkół językowych: Jak mam zarządzać skoro ciągle uczę?
 
Teraz zrób szybki rachunek sumienia: ile godzin tygodniowo poświęcasz na nauczanie? Dla wielu z Was poniższa historia będzie znajoma: dobra nauczycielka i doskonały nauczyciel postanawiają założyć szkołę językową, w której są… głównymi nauczycielami. Są dobrzy, klienci zapisują się na ich kursy, więc uczą coraz więcej, ponieważ coraz więcej uczniów chce się od nich uczyć.
 
Brzmi świetnie, ale to błędne koło. Jak możesz rozwijać swoją szkołę, jeśli głównie uczysz? Jak możesz myśleć o rozwoju firmy, jeśli ciągle planujesz i prowadzisz zajęcia?
 
Pracowałam przez 11 lat jako metodyczka i nauczycielka, poświęcając zdecydowaną większość swojego czasu na nauczanie. Kiedy zdecydowałam się założyć firmę edukacyjną wspólnie z Anią Popławską, po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że nie zrobiłam nic, aby ten ogromny krok, który podjęłam… zmienił cokolwiek!
 
Nie zmniejszyłam liczby godzin nauczania, więc nadal uczyłam 25-30 godzin tygodniowo, jednocześnie próbując rozwijać Edunation. Innymi słowy – dokonywałam zmian w taki sposób, że nic się nie zmieniało.
 
To forma samozabotażu, która ostatecznie prowadzi do sytuacji, w której będąc cały czas nauczycielem, w głowie masz myśl, że w tym samym czasie powinieneś odpowiadać na e-maile lub uczestniczyć w spotkaniu z klientem. Innymi słowy, być menedżerem firmy, którą chcesz rozwijać.
 
Jeśli chcesz zarządzać, musisz opuścić strefę komfortu i przestać uczyć tak dużo, jak dotychczas. Jest to skomplikowana kwestia z powodu wielu czynników wpływających na Twoje podejście, nie tylko do tego typu zmian, ale także do zmian w ogóle. Każda wdrożona zmiana wiąże się z lękiem. To samo dotyczy decyzji o zmniejszeniu liczby godzin nauczania.
 
Jakie lęki towarzyszą nam podczas takiej zmiany?
 
  1. 1. Co, jeśli nie zarobię pieniędzy? Prowadzenie zajęć to główne źródło dochodu dla większości szkół. Jak więc będę zarabiać na życie w okresie przejściowym, kiedy zmniejszę liczbę godzin nauczania i stanę się pełnoetatowym menedżerem?
 
2. Tak bardzo lubię uczyć! Kocham nauczanie, więc jak mogę z tego zrezygnować? Prawdopodobnie 90% osób zapisze się pod tym punktem. W końcu dla większości z nich była to główna motywacja, dlaczego założyli własną szkołę i uczą według własnych zasad. A co, jeśli po załatwieniu wszystkich spraw będę chciał wrócić do nauczania i okaże się, że wypadłem z rynku?
 
Dojrzewanie do rezygnacji z części zajęć to proces. Jeśli podczas prowadzenia zajęć coraz częściej myślisz, że powinieneś być w innym miejscu i zajmować się innymi sprawami, to znaczy, że jesteś na to gotowy.
 
Jednak nie musisz rezygnować ze wszystkich godzin nauczania; wystarczy, że zachowasz zdrową równowagę między rolą nauczyciela a właściciela szkoły. Takie rozwiązanie ma kilka zalet:
 
– utrzymujesz kontakt z klientami, więc nadal znasz ich oczekiwania,
– jesteś wiarygodny jako właściciel firmy edukacyjnej,
– masz czas na wizytacje na zajęciach kluczowych nauczycieli i na szkolenie zespołu nauczycieli (możesz tymczasowo przekształcić swoją miłość do nauczania i uczyć nauczycieli zamiast uczniów🙂).
 
Twoje nauczanie jest przeszkodą w rozwoju Twojej szkoły/firmy. Zostaw sobie tylko kilka godzin tygodniowo, ale pamiętaj, że od teraz Twoja rola jest już inna. To pierwszy krok do opuszczenia strefy komfortu.
 
Co to znaczy, że lubię uczyć? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, na czym polega Twoje upodobanie do nauczania? Kiedy wchodzisz do klasy, jesteś w swojej tzw. „strefie komfortu”. Wynika to z faktu, że jest to czynność, którą powtarzasz od wielu lat. Wiesz, co się wydarzy i czego możesz się spodziewać. Więc kiedy mówisz, że lubisz uczyć, pomyśl, czy nie wynika to przypadkiem z tego, że czujesz się pewnie i komfortowo w klasie. To miejsce, w którym jesteś ekspertem i mało co może Cię zaskoczyć. Pamiętasz, jak się czułeś podczas swojej pierwszej lekcji? Z pewnością zupełnie inaczej niż teraz, i choć również wtedy towarzyszył Ci strach i niepewność, osiągnąłeś pozycję, w której jesteś teraz. Spróbuj spojrzeć podobnie na drogę, którą musisz teraz pokonać jako właściciel szkoły. Na drodze od nauczyciela do szefa przychodzi moment, aby opuścić strefę komfortu. Rozwój Twojej szkoły zaczyna się dopiero poza granicami tej strefy. Fajnie, że uczysz, ale Twoja rola jako właściciela jest inna.
 
Pytanie, które musisz sobie zadać przede wszystkim, aby opuścić strefę komfortu, brzmi:
 
Czy nie oszukujesz samego siebie? Czy naprawdę musisz być nauczycielem, aby prowadzić szkołę językową? Opinie są podzielone. Czasem to pomaga, czasem wręcz przeciwnie. Czasem jako nauczyciel nie jesteś przygotowany do zarządzania firmą. Niestety, nikt nie uczy nauczycieli, jak zarządzać budżetem, zespołem, marketingiem itp.
Pierwszą rzeczą, o której musisz absolutnie pamiętać, jest budżetowanie własnej pensji. Właściciele szkół językowych bardzo często nie płacą sobie żadnych pieniędzy poza opłatami za przeprowadzone godziny lekcyjne. Jeśli Twoja pensja nie jest budżetowana, bardzo trudno będzie Ci zrezygnować z nauczania. Twoja pensja nie powinna zależeć od liczby godzin spędzonych w klasie. Co, jeśli pójdziesz na wakacje? Zajdziesz w ciążę? Czy to możliwe, jeśli prowadzisz 35 godzin zajęć tygodniowo? Twoja praca w szkole językowej powinna być budżetowana. Właściciel nie jest nauczycielem.
 
Różnica między firmą a osobą samozatrudnioną polega na tym, że jeśli prowadzisz firmę, możesz wyjechać na 3 miesiące, a firma nadal działa, zarabia i rozwija się. Czy możesz sobie pozwolić na 3-miesięczne wakacje, jeśli uczysz i zarabiasz na życie jako nauczyciel?
 
Pamiętaj! Nigdy nie przestajesz być właścicielem, ale to nie powinno wymagać Twojej ciągłej obecności w danym miejscu.
Możesz oszukiwać się poprzez tzw. autosabotaż. To myśl, którą wzmacniasz w sobie celowo, ale często mimowolnie, zanim podejmiesz działanie w kierunku bycia właścicielem i w konsekwencji odkładasz takie działanie „na później”.
 
III kroki do przezwyciężenia strachu
 
I. Test autosabotażu
 
Przeczytaj poniższe stwierdzenia i zastanów się, ile z nich przychodzi Ci do głowy, gdy myślisz o byciu pełnoetatowym menedżerem własnej szkoły:
– „Dlaczego miałbym to potrzebować? To, co mam teraz, nie jest takie złe.”
– „Niektórzy przesadzają, mówiąc, że zarządzanie swoją szkołą jest takie ważne.”
– „W każdym razie – nie wiem, od czego zacząć.”
– „Prawdopodobnie powinienem coś zaplanować, ale nie wiem co. Musiałbym coś przeczytać na ten temat, ale nie mam na to czasu.”
– „Więc co tak naprawdę muszę zrobić?”
– „Nie mam gwarancji, że w wyniku tych działań uda mi się zbudować lepszą szkołę, a potem jaki jest cel tego wszystkiego? Zrobię wiele pracy nad sobą i nie osiągnę celu.”
– „Czy muszę zaczynać teraz? Może po wakacjach.”

Wszystkie powyższe stwierdzenia to formy samoograniczenia i czas pomyśleć, czy jako właściciel/nauczyciel nie sabotujesz własnej efektywności. Zmiany wymagają odwagi, zdecydowanych kroków. Jak sobie z tym poradzić?

II. Stwórz plan, wypisz kroki
 
Przemiana z nauczyciela w szefa to proces. Wypisz swój plan na nadchodzący rok. Nie tylko ile godzin zamierzasz zredukować w nauczaniu, ale także na co poświęcisz czas, który zyskasz. To jest miejsce, w którym możesz wykazać się swoimi talentami menedżerskimi. Pracuj z świadomością, że działania, które podejmujesz, przełożą się na rozwój firmy lub jego brak. Na co warto znaleźć czas:
– rozmowy z klientami: inspiracja, badanie potrzeb, zrozumienie klientów, empatia,
– pomysły i eksperymentowanie: szybko, bez długich rozważań (kreatywna odwaga),
– szkolenia i rozwój,
– czytanie,
– przegląd rynku,
– ja i moja rodzina.
Musisz uwzględnić to w swoim kalendarzu. Dzięki temu będziesz zmotywowany do osiągania swoich celów konsekwentnie, krok po kroku, miesiąc po miesiącu. Wielka zmiana przychodzi po serii małych kroków. Warto kierować się tutaj metodologią Kaizen – zachęcam Was do jej poznania i czytania o niej. To właśnie metodologia małych kroków.
Główne założenia:
– Problemy tworzą nowe możliwości.
– Zadaj pytanie „Dlaczego?” 5 razy, aż dojdziesz do źródła problemu.
– Zbieraj pomysły od wszystkich.
– Myśl o rozwiązaniach, które można wdrożyć.
– Odrzuć status quo.
– Wymówki, że coś nie może być zrobione, są zbędne.
– Wybieraj proste rozwiązania zamiast czekać na idealne.
– Poprawiaj błędy na bieżąco.
– Pamiętaj, że doskonalenie nigdy się nie kończy.
 
III. Znajdź sobie mentora lub coacha
  
Warto znaleźć osobę, która jest już tam, gdzie chcesz się znaleźć. Dzięki temu zyskasz mnóstwo informacji i inspiracji, o których mogłeś nie być świadomy. Dowiesz się, jak ta droga wyglądała w przypadku tej osoby, ALE nie podążaj za jej obawami. Możesz zacząć np. od grupy na Facebooku. Często wydaje nam się, że jesteśmy sami z naszym problemem, ale gdy podzielisz się tym na forum, szybko zobaczysz, że jest więcej osób takich jak ty. Dzięki temu powstają grupy wsparcia i wymiany doświadczeń, z których możesz czerpać wiedzę. Mogą to być szkolenia, webinary, cokolwiek przyjdzie Ci do głowy.
Warto także przemyśleć nasze podejście do WŁASNYCH błędów. Sytuacja jest zupełnie inna, gdy popełniają je Twoi uczniowie. Mówimy, że błędy są dobre i dzięki nim możemy się uczyć, ale czy masz takie same odczucia wobec swoich własnych błędów?
Istnieje tzw. „technika szybkiego niepowodzenia”, która polega na popełnianiu jak najszybciej jak największej liczby błędów. Brzmi to dziwnie, prawda? W skrócie, nie biczujemy się za błędy. Nie ma ani jednej osoby, która nie popełniła żadnego błędu. Ciągle się uczysz, więc te błędy muszą się pojawiać. Technika zalecana i stosowana przeze mnie z moimi współpracownikami polega na tym, że kiedy popełniamy błąd, omawiamy, przed czym nas to uchroniło. Zawsze kończy się to podobnym wnioskiem, że mimo iż ponieśliśmy porażkę w pewien sposób, to uchroniło nas to przed czymś innym. Dzięki temu przestajesz się obwiniać i zaczynasz wyciągać wnioski z własnych niepowodzeń.